Tytuł: Wrota obelisków
Tytuł oryginału: The Obelisk Gate
Autor: N. K. Jemisin
Cykl: Pęknięta Ziemia (tom 2)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 14 czerwca 2017
Liczba stron: 432
„Nie wolno krzywdzić tych, których się kocha, Nassun.”
Na niektóre kontynuacje czekamy tak niecierpliwie, że wręcz
odliczamy dni do premiery książki. Jednakże później, nachodzi nas ta obawa, czy
druga część rzeczywiście trzyma poziom pierwszej, czy autor nie uległ tak
zwanej „klątwie drugiego tomu”. „Wrota obelisków” to właśnie jedna z takich
upragnionych kontynuacji, tylko czy mozna je postawić na równi z „Piątą Porą
Roku”?
Essun znalazła schronienie. Przynajmniej chwilowo, gdyż osoby,
takie jak ona, nie mogą tak naprawdę przeżyć spokojnie jednego dnia. Ciągle
jednak żyje myślą, że kiedyś odnajdzie córkę, ale na razie ma znacznie większy
problem – czy tajemnicze obeliski mogą być rozwiązaniem, które zmieni historię
Ziemi?
Tak jak wspominałam, „Piąta Pora Roku” mnie zachwyciła.
Zachwyciła przemyślaną fabułą, kreacją świata postapokaliptycznego oraz
wyrazistymi bohaterami. Zakończenie natomiast może się poszczycić zwrotem akcji
godnym prawdziwego kryminału. Dołóżmy do tego ciekawą narrację i mamy książkę
niemalże idealną, jeśli chodzi o fantastykę postapokaliptyczną. Tylko że w
drugim tomie coś już zgrzytało i chociaż „Wrota obelisków” to książka dobra,
jednakże nie posunęłabym się do stwierdzenia, że lepsza niż pierwsza część.
„Jesteś ogniem, Nassun. Jesteś piorunem, niebezpiecznym, dopóki nie schwyta się go w pęta. Ale jeśli zdołasz kontrolować się w bólu, będę wiedziała, że jesteś bezpieczna.”
Podczas czytania tej książki odniosłam wrażenie, że nie
dzieje się tu nic konkretnego. Owszem, bohaterowie starają się rozwiązać
problem obelisków, mamy też kilka nowych wątków,
ale to nie była już ta sama, wypełniona po brzegi fascynującą fabułą i zwrotami
akcji „Piąta Pora Roku”. Wydaje mi się, że autorka nie rozłożyła równomiernie
tempa akcji, przez co pierwszy tom jest w nią znaczenie bardziej obfity, ale
może moje wrażenie wynika też z tego, że we „Wrotach obelisków” Essun nie
przemieszcza się już, musząc ciągle walczyć o przetrwanie. Niemniej nie
uważam, aby była to jakaś większa wada, ponieważ wszystkie znaczące kwestie
zapewne rozwiążą się w tomie trzecim, a autorka rozpoczęła tyle nowych wątków,
że naprawdę nie sposób oprzeć się ciekawości, jak też je zakończy.
Essun w tym tomie przechodzi dużą przemianę, nabierając
doświadczenia, które pomaga jej lepiej panować nad górotwórstwem. Jest
wprawdzie główną bohaterką, ale ciągle brakuje mi w niej trochę wyrazistości i
charakteru, nie sprawia też w tym tomie wrażenia całkowicie oddanej matki,
ponieważ wątek poszukiwań córki schodzi na trochę dalszy plan. Niemniej jest to
postać rozsądna i inteligentna, po prostu trudno o jakąś silniejszą więź między
nią a czytelnikiem. Szalenie interesujący jest natomiast Hoa, zjadacz kamieni,
którego we „Wrotach obelisków” mamy okazję poznać bliżej. Ciągle jednak czuje
się ten niedosyt, bo to tak tajemnicza i jednocześnie fascynująca postać, a N.
K. Jemisin nigdy nie odkrywa wszystkich kart na raz, lubując się w
niedopowiedzeniach i pozwalając czytelnikowi samemu dochodzić do pewnych
wniosków. Chyba za to tak uwielbiam tę autorkę, niczego nie podaje wprost,
stopniowo podsycając ciekawość czytelnika i kończąc książki w najbardziej
kulminacyjnych momentach.
We „Wrotach obelisków” pojawia się nowy wątek, wątek Nassun,
córki Essun. Z początku jawi się jako niedojrzała i naiwna dziewczyna, ślepo
zapatrzona w ojca, który niejednokrotnie ujawnia swoją twarz tyrana. Można
usprawiedliwiać ją młodym wiekiem, ale w wielu sytuacjach naprawdę irytowała
mnie swoim infantylnym zachowaniem i łatwowiernością. Jednakże później, kiedy
jest już nastolatką i potrafi zapanować nad swoją mocą, staje się mądrzejsza i
bardziej samodzielna, więc ostatecznie można uznać jej początkowe zachowanie
jako celowy zabieg autorki, aby tylko podkreślić dynamizm tej postaci.
Jednakże to, za co najbardziej cenię sobie autorkę, to jej umiejętność poruszania ważnych tematów pod przykrywką zwykłej powieści postapokaliptycznej. Czytając pomiędzy wersami, możemy dostrzec, że autorka poprzez kreację górotworów, dotyka drażliwej kwestii tolerancji, jako że już w Bezruchu, świecie, który stworzyła, osoby obdarzone takimi mocami są wyrzutkami społeczeństwa. Ten wątek jest bardzo istotny dla książki i N. K. Jemisin wiele razy wspomina, jak traktowane są górotwory i z jakimi trudnościami muszą spotykać się na co dzień. Bo mimo że Piąta Pora Roku po raz kolejny niszczy planetę, autorka pokazuje, że ludzie ciągle nie potrafią się zjednoczyć i wyjść naprzeciw uprzedzeniom.
„Wrota obelisków” to dobra kontynuacja, może nie specjalnie
porywająca, ale taki spokojniejszy drugi tom też jest potrzebny, aby wyjaśnić
niektóre nurtujące czytelnika kwestie. N. K. Jemisin stworzyła fascynującą
postapokaliptyczną rzeczywistość, ale nie jest to fantasy z gatunku tych „bezmyślnych”,
gdzie czytelnik dostaje wszystko podane na tacy. To książka, przy której trzeba
się skupić, której niektóre wątki można sobie samemu dopowiadać i wreszcie,
która kładzie nacisk na pewne zawsze aktualne problemy, jak choćby kwestia
tolerancji. Szczerze zachęcam do sięgnięcia po „Piątą Porę Roku”, a sama już
wyczekuję polskiego tłumaczenia „The Stone Sky”.
Za książkę dziękuję wydawnictwu SQN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz