Tytuł oryginału: Not if I see you first
Autor: Eric Lindstrom
Wydawnictwo: YA!
Data wydania: maj 2017
Liczba stron: 356
„Bo tak naprawdę nie da się poznać drugiego człowieka. Nie do końca.”
Wyobrażacie sobie, jak by to było, gdybyście jednego dnia po prostu stracili wzrok? Przestali widzieć wszystkie barwy, a otaczający was świat, musieli poznawać za pomocą słuchu i dotyku? Już nigdy nie moglibyście ujrzeć swoich bliskich, rodziny, znajomych. Trudne do wyobrażenia, prawda?
Parker Grant miała zaledwie osiem lat, gdy wypadek
samochodowy sprawił, że już nigdy nie przejrzała na oczy. Teraz jest
licealistką i ciągle uczy się funkcjonować w nowej rzeczywistości, w czym na
pewno nie pomaga jej śmierć ojca, który był najbliższą dla Parker osobą. Co
więcej, były chłopak dziewczyny znowu namiesza jej w życiu. I co właściwie
wydarzyło się tego feralnego dnia, o którym tak stara się zapomnieć?
Książki młodzieżowe są czasem dobrym sposobem na to, aby w
prosty sposób poruszać trudne tematy i przemawiać do ludzi, którzy nieraz mogą
nie być świadomi tego, co kryje się pod zewnętrzną maską niektórych osób.
Dotychczas czytałam niewiele książek, w których główny bohater byłby niewidomy, dlatego tym bardziej byłam ciekawa, jak problem ten zostanie
ukazany w „Do zobaczenia nigdy”. Czy jednak efekt końcowy był tak poruszający,
na jaki początkowo się zapowiadał?
Trudno wejść w skórę niewidomej osoby i choć w przybliżeniu
odczuć to, co ona odczuwa. Eric Lindstrom porusza ten temat delikatnie, ale
przede wszystkim szczerze, pokazując wszystkie trudności, z którymi niewidomy
człowiek boryka się na co dzień. Jednocześnie podkreśla, że brak wzroku nie
oznacza ograniczenia umysłowego, a osoba niewidoma nie potrzebuje pomocy na
każdym kroku i nie pragnie, aby ciągle okazywano jej litość. I to bardzo mi się
spodobało – fakt, że autor nie czyni głównej bohaterki słabszej fizycznie, nie
umniejsza jej inteligencji, ale pokazuje wręcz, że niektóre stereotypy na temat
ludzi niewidomych to tylko mylne wyobrażenia innych osób.
„Ludzie się nie zmieniają. Uczą się tylko na błędach i stają się lepszymi aktorami.”
Wydaje mi się, że „Do zobaczenia nigdy” nie miałoby takiej
siły przekazu, gdyby nie Parker, główna bohaterka tej książki. Dziewczyna bardzo
wytrzymała psychicznie i niezależna, stara się okazywać jak najwięcej samodzielności. Jej upór i wytrwałe dążenie imponują, ale to, za co
najbardziej ją polubiłam, to jej bezgraniczna szczerość. Parker nie sili się na
półsłówka, nie stara się jak najłagodniej przekazać rozmówcy co myśli, zamiast tego jej bardzo bezpośrednia i do bólu wręcz
szczera. Nie próbuje również udawać, jakoby nic z nią było nie w porządku,
potrafi bez zahamowań i wstydliwości mówić o swojej niepełnosprawności. Siła
jej charakteru sprawia, że i wydźwięk książki jest mocniejszy, a także
wartości, które niesie bardziej widoczne. Parker jest najlepszym przykładem na
to, że niewidomy wcale nie oznacza gorszy, czy to psychicznie, czy fizycznie.
No i niestety, tu zaczynają się schody. Główna bohaterka
naprawdę imponowała mi swoim zachowaniem, ale do pewnego stopnia. Kiedy bowiem na
arenę wkraczała miłość, Parker traciła swoją stanowczość i zdecydowanie, zamieniając
się w dziewczynę, która nie potrafi znaleźć odpowiednich słów przy chłopaku,
ciągle czuje się niezręcznie i czasem plecie od rzeczy. Przez to miałam trochę
wrażenie, że jej wcześniejsze zachowanie było jedynie taką pozą, i zapewne
poniekąd tak było, ale nie mogłam już odeprzeć tego odczucia, że w psychologii
tej postaci brakuje głębi i większego przemyślenia. Bo z jednej strony mamy do
czynienia z bohaterką, która usilnie kreowana jej na bardzo nietuzinkową, a z
drugiej jej zachowanie, gdy wszystko sprowadzało się do związków, było
zwyczajnie irytujące i bardzo żałuję, że tak szybko traciła wtedy swoją
charyzmę. Cóż, trudno mi jednoznacznie stwierdzić co myślę o tej postaci.
„...każdy ma tajemnice. Każdy. Nawet ludzie, których bardzo kochasz, i wydaje ci się, że dobrze ich znasz.”
Do pewnego momentu miałam nadzieję, że będzie to poruszająca
historia, ale znów, kiedy pojawiła się owa miłość (mam ostatnio wyjątkowe
nieszczęście to takich wątków), zrobiło się dość przewidywalnie i po prostu
banalnie. Pojawił się trójkąt miłosny, ale całe szczęście ten motyw nie był w
tej książce aż tak rozbudowany, co nie znaczy, że wszystko było poprowadzone z
umiarem – no właśnie nie. Po prostu tej młodzieńczej miłości było w tej książce
za dużo i zwyczajnie ten wątek zaczynał już męczyć.
„Do zobaczenia nigdy” niestety nie określiłabym mianem książki
poruszającej. Szczerej – tak, wzruszającej i oddziałującej na emocje czytelnika
– już nie. Może byłoby inaczej, gdyby autor jeszcze bardziej skupił się na
problemie niepełnosprawności, tymczasem fakt, że tyle uwagi poświęcił na wątek
miłosny, uczynił tę książkę po prostu kolejną młodzieżówką. No właśnie – czy kolejną,
identyczną książką – z tym ciągle mam
dylemat.
Ale jednak „Do zobaczenia nigdy” ma coś, co tę powieść
wyróżnia, a jest to zakończenie. Od pewnego momentu zrobiło się banalnie i
słodko, dlatego nie podejrzewałam, że coś jeszcze może się zmienić. I może nie
był to żaden drastyczny zwrot akcji, ale jednak zakończenie zdołało mnie trochę
zaskoczyć – po prostu spodziewałam się, że autor pójdzie po najmniejszej linii
oporu, a on jednak zdecydował się uczynić je bardziej niejednoznacznym. I
chwała mu za to!
Reasumując, „Do zobaczenia nigdy” nie wywołało we mnie żadnych
większych emocji, choć sądzę, że mimo to jest warte przeczytania, gdyż traktuje
o rzeczach ważnych. Szkoda tylko, że autor poświęcił więcej uwagi na wątek
miłosny aniżeli na problematykę utworu, czyniąc tę historię trochę banalną i
przesłodzoną. O głównej bohaterce nie chcę wiele mówić, gdyż tak jak wspomniałam,
jest postacią, która z jednej strony imponuje swą silną psychiką i charakterem,
ale to tylko wtedy, gdy nie stoi naprzeciw miłości swego życia. A zakończenie
zdołało jeszcze trochę podreperować wizerunek książki i jest w pewien sposób
wyróżniające. Kolejna przeciętna młodzieżówka? Może niekoniecznie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz