Tytuł: Był sobie pies
Tytuł oryginału: A Dog's Purpose: A Novel for Humans
Autor: W. Bruce Cameron
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 392
"...(przeznaczenie) Zaprowadziło wprost do chłopca, a kochanie go i mieszkanie z nim było sensem całego mojego życia. Od tej chwili gdy się budziliśmy, aż do momentu zaśnięcia, byliśmy nierozłączni"
Pies zawsze domaga się towarzystwa człowieka. To zwierzę
zawsze skore do zabawy i niezależnie od naszego nastroju, zawsze będzie chciało
z nami przebywać. Gdy będziemy przygnębieni, pies to wyczuje i będzie starał
się nas pocieszyć, na swój własny, psi sposób. Nigdy nas nie opuści. Czy macie
jeszcze jakieś wątpliwości, że to właśnie ten czworonóg jest najlepszym
przyjacielem człowieka?
Bailey urodził się jako bezpański kundel, ale po krótkim
życiu u boku rodzeństwa, odradza się jako golden retriever. Trafia pod opiekę
ośmioletniego Ethana, dla którego piesek jest całym światem. Lecz to nie koniec
zmian w życiu Bailey’go. Dlaczego po śmierci zawsze czeka go drugie życie? Czy
jest w tym ukryta jakaś misja? Jaki cel może przyświecać zwykłemu, niepozornemu psu?
Od zawsze byłam miłośniczką zwierząt, nie ważne, czy to pies,
kot, czy koń, uwielbiam spędzać czas w ich towarzystwie. Był sobie pies to
kwintesencja wszystkich ciepłych i pozytywnych emocji, jakie daje nam kontakt
ze zwierzęciem. To historia, która emanuje dobrą energią i pozostawia
czytelnika z uśmiechem na twarzy, a czasem… nawet łzami w oczach.
Nie ma złych zwierząt, są tylko źli ludzie. Wydaje mi się, że
bardzo często zapomina się o tym, że zwierzę nie jest od urodzenia złe, może
być jedynie wychowane na agresywne. Był
sobie pies to właśnie pokazuje – że zwierzęta obdarzają człowieka wielkimi
pokładami dobroci, jedynie ludzie czasem tego nie zauważają. Obok tylu uczuć i
emocji, jakie Bailey okazuje na co dzień opiekunom, nie sposób przejść
obojętnie. Był sobie pies jest też
dlatego powieścią niezwykle wartościową, akcentuję rolę zwierząt w życiu
człowieka i pokazuje, że przyjaźń z psem nie jest jedynie abstrakcyjnym
pojęciem.
"Nie ma możliwości porażki, jeżeli sukces zależy wyłącznie od większego wysiłku"
Historię poznajemy z punktu widzenia psa, zapewne to dlatego,
ta książka wyróżnia się na tle innych o podobnej tematyce. Myślenie Bailey’a
może się czasami wydawać powierzchowne, infantylne, ale przecież jest to
jedynie zwierzak, który nie rozumie wielu aspektów otaczającego go świata.
Czasem nie wie, czego się od niego wymaga, nie wie, dlaczego się go gani, czy
chwali. I tutaj znowu książka zwraca naszą uwagę na pewien istotny element –
brak ludzkiej cierpliwości i empatii w stosunku do zwierzęcia. Mimo, że książka
nie ukazuje pewnych problemów wprost, to można się domyślić jakie kwestie autor
chciał poruszyć, jedynie pod pozorem błahych sytuacji.
Nie da się również zaprzeczyć, że Był sobie pies budzi wiele emocji, łzy wzruszenia także mogą
zakręcić się w kąciku oczu. Z drugiej strony, ta historia nie ma na celu nas
zasmucić, zdołować, czy wytykać nam jakieś błędy. Choć delikatnie zwraca naszą
uwagę ku pewnym problemom, to jednocześnie jest książką niezwykle ciepłą i pozytywną.
Podczas jej czytania niejednokrotnie się uśmiechałam, niejednokrotnie też
ukradkiem mrugałam oczyma, aby przegonić łzy i jestem pewna, że każda osoba
wrażliwa na losy zwierząt, zareaguje tak samo.
Na koniec krótka dygresja z mojej strony. Jestem wielką
kociarą, a jednak od dłuższego czasu, marzę o także o psim przyjacielu. I chociaż opieka nad zwierzęciem jest trudna i wymagająca, to żaden nasz wysiłek, żadne uczucie z
naszej strony, nie pozostanie nieodwzajemnione. Przeczytanie tej książki tak
pozytywnie mnie nastroiło, a jednocześnie trochę popchnęło w kierunku podjęcia
wreszcie jakiejś decyzji i cóż, zapowiada się na to, że mój kot niedługo będzie
miał współlokatora ;) Wydaje mi się, że to najlepsza rekomendacja, jakiej mogę
udzielić. Pies zdecydowanie jest najlepszym przyjacielem człowieka!
Za książkę bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiece
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz