Tytuł oryginału: The Fift Season
Cykl: Pęknięta Zimia (tom 1)
Autor: N.K.Jemisin
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: listopad 2016
Liczba stron: 440
Idziesz przez pustkowie, podążasz wzdłuż Cesarskiego Traktu, wokoło widzisz ludzi równie spragnionych, głodnych, zmęczonych. Czujesz się odosobniona, wiesz, że nikt nie przyjmie cię do wspólnoty. Zdajesz sobie sprawę, że przed tym, co się zbliża nie uciekniesz. W głowie masz tylko jedno – odnaleźć córkę.
Dla Essun właśnie nastąpił jej osobisty koniec świata. Jej
mąż jedno dziecko zabił, a drugie uprowadził. Kobieta postanawia odnaleźć
porwaną córkę, nie zważając na to, że prawdziwy koniec świata jest coraz
bliżej. Żyje bowiem w Bezruchu, świecie, który cyklicznie niszczony jest przez
Piątą Porę Roku. Essun wybiera się w podróż zniszczoną kataklizmem ziemią,
gdzie nie ma litości i gdzie odbędzie się jej własny sprawdzian woli walki,
przetrwania i siły.
Wizja świata postapokaliptystycznego nie jest w literaturze
już niczym nowym. Były klęski, zagłady, dystopie i końce światów. Byli ludzie
walczący o przetrwanie, wizje społeczeństw zniszczonych przez naturę. Dlaczego
więc, Piąta Pora Roku jest czymś co w pewien sposób wyróżnia się spośród tylu
znanych nam schematów?
"Jego towarzyszka nie odpowiada. Mężczyzna nie oczekiwał tego, choć jakaś jego część miała na to nadzieję. Doskwiera mu samotność.
Nadzieja jest jednak nieistotna, podobnie jak wiele innych uczuć, o których wie, że prowadzą wyłącznie do rozpaczy. Dokładnie to już przemyślał. Czas rozterek minął"
Wstęp do recenzji jest taki nie bez powodu. Miałam nadzieję,
że te kilka zdań pozwoli Wam bardziej wczuć się w klimat Piątej Pory Roku.
Spotykamy w tej książce zabieg dość osobliwy, jakim jest narracja
drugoosobowa. I chociaż początkowo trudno jest się do tego przyzwyczaić, to
później zaczynamy dostrzegać więcej i więcej zalet dzięki takiemu sposobowi
narracji. Niemalże od razu zagłębiłam się w tę historię, a uwierzcie, jest to
taka książka, która później trzyma czytelnika w napięciu aż do samego
zakończenia. Momentami czułam się wręcz, jakbym sama brała w niej udział i
spoglądała ten postapokaliptystyczny świat oczami Essun. Dzięki temu bardziej
zżyłam się również z główną bohaterką książki, chociaż z początku wydawało się
to niemożliwe ze względu na to, jak odmienna jest to postać.
No właśnie, na takie bohaterki jak Essun, nie natrafia się
często w książkach, nawet tych dystopijnych. Poznajemy ją jako osobę, która
nagle doświadczyła życiowej tragedii, która przepełniona jest pragnieniem
zemsty, ale też miłością do swoich dzieci. Z drugiej strony, miejscami jej
współczujemy, kiedy widzimy jej alienację w społeczeństwie, odrzucenie z
powodu tego, kim jest i niezrozumienie dla osób takich, jak ona. Essun jest
jednak również przykładem wielkiej determinacji, dążenia do celu i ta z pozoru
chłodna i trzymająca się na dystans osoba, jest też w skryciu ducha bardzo
czuła i wrażliwa. To po prostu życie nałożyło na jej barki zbyt ciężki bagaż
emocji i tragedii.
Oprócz Essun, w książce spotykamy też kilku innych bohaterów,
z których każdy jest bardzo charakterystyczny i zapadający w pamięć. Wydaje mi
się, że taki minimalizm w ilości postaci, przełożył się zdecydowanie jakościowo
na ich kreacje. Autorka stworzyła osoby z krwi i kości, barwne i jednocześnie
bardzo różnorodne, a utajając niektóre fakty z ich przeszłości, tylko zwiększyła ciekawość czytelnika. Zaletą Piątej Pory Roku jest bowiem nie tylko angażująca fabuła,
ale również dopracowane sylwetki bohaterów, których czytelnik pragnie poznać w
równym stopniu, jak niektóre rozwiązania fabularne.
"Powinnaś wiedzieć, jak wielkie masz szczęście: górotwory często poznają swoją prawdziwą naturę, zabijając członka rodziny albo któregoś z przyjaciół. W końcu to ci, których kochamy, najbardziej nas krzywdzą"
N.K.Jemisin ewidentnie włożyła dużo pracy w napisanie
tej książki, a efekty są widoczne już z samego początku. Wymyśliła nowe uniwersum, panujące w nim
zasady i hierarchie społeczne, ale wszystko to wyjaśnia również czytelnikowi.
Nie wrzuca nas od razu na głęboką wodę, lecz najpierw stara się nam
trochę przybliżyć miejsce wydarzeń. Z drugiej strony, nie zdradza nam również
wszystkiego, z każdą stroną możemy bowiem sami odkrywać kolejne elementy tego
świata. A później, kiedy te wszystkie drobne ułamki składają się już na całość,
możemy tylko pozostać pełni podziwu dla autorki za jej ogromną wyobraźnię, ale
też solidne podejście do tematu. Stworzyła świat, w którym żaden czytelnik nie
chciałby się znaleźć, ale jednocześnie każdy czyta o nim z fascynacją.
Warto też wspomnieć, że rozdziały prowadzone są z perspektywy
trzech osób. Wspomnianej już Essun, Damai oraz Sjenit. Wydawałoby się, że dzieli
je wszystko, ale zaufajcie autorce, ona nie bez powodu wplotła tutaj te trzy
postacie. Przez całą książkę zastanawiałam się, jak rozwiążą się wątki z nimi
związane, a im bliżej końca, tym bardziej moje zaintrygowanie
rosło. I tym sposobem doszliśmy do zakończenia i wybaczcie, lecz tych emocji,
które towarzyszyły mi przy przekręcaniu ostatnich kart tej książki nie jestem w
stanie ubrać w słowa. Powiem tyle – to, w jaki sposób autorka zręcznie pokierowała
fabułą, jak ujawniała pewne fakty, ale też ciągle skupiała uwagę czytelnika na
innych wydarzeniach i jednocześnie pozostawiała go w stanie błogiej
nieświadomości – po prostu genialne! I to tylko po to, aby spotęgować efekt
zaskoczenia na sam koniec. I muszę przyznać – udało się – bo czegoś takiego
przenigdy bym się nie spodziewała. Może w kryminale, ale taki zwrot akcji w
powieści fantasy? Naprawdę mistrzowski zabieg! I chyba to niema zemsta na
czytelniku (za co?), aby kazać mu czekać na kontynuację.
Zakończenie to coś fenomenalnego, ale to nie zmienia faktu,
że całą książkę można by tak określić. Autorka zbudowała od podstaw
fascynującą, nową rzeczywistość, dodała pewne elementy magii oraz
pełnokrwistych bohaterów. A na koniec, zostawiła trochę miejsca dla czytelnika,
aby i on mógł przemierzać bezkresy Bezruchu i dać się porwać w wir wydarzeń.
Więc jak, przyłączycie się do podróży?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz