Targi, targi i po targach. Praktycznie od wakacji ciągle żyłam myślą książkowych targów w październiku. Moja ekscytacja była tym większa, że były to pierwsze targi, na których miałam się pojawić. Dlatego dzisiaj przygotowałam krótką relację z tego wydarzenia, chociaż zapewne jestem ostatnią osobą, która zamieszcza taki post ;)
Do Krakowa wyjechałam w piątek wieczorem, tak, żeby noc spędzić już w mieszkaniu u cioci i w sobotę z rana móc spokojnie wybrać się na dziesiątą na targi. Wzięłam ze sobą jedenaście książek, część do podpisania, a część na wymianę, ale z tego, co widziałam, to nie byłam jedyna, bo niektóre osoby miały ze sobą nawet walizki. W sobotę rano był straszny wiatr, więc niestety trochę mina mi zrzedła, kiedy zobaczyłam kolejkę przed budynkiem. I co więcej, nie mówię o kolejce dla osób, które dopiero chciały kupić bilety (ta okazała się kilka razy dłuższa), ale o tej przeznaczonej m.in. dla blogerów. Z natury jestem dość spokojnym człowiekiem, ale widziałam ludzi, którzy byli już tak zdenerwowani, że przeciskali się obok ochroniarzy. No, ale koniec końców, udało mi się dostać do hali i wtedy dopiero znalazłam się w swoim żywiole :)
Sobota była chyba najbardziej zatłoczonym dniem, poza tym, to właśnie wtedy odbywały się spotkania z większością autorów. Całe szczęście pobrałam sobie wcześniej aplikację na telefon, więc miałam zapisane miejsca i godziny spotkań z autorami, na które chciałam się udać. Chwilę po przybyciu na targi stanęłam w kolejce do Richarda Flanagana (całe szczęście kolejka nie była jeszcze wtedy zbyt długa), ale niestety autor trochę się spóźnił. Pan Flanagan okazał się bardzo miłą osobą i mimo, że ciągle powtarzano ludziom z kolejki, aby nie rozmawiać z nim, a jedynie dawać książki do podpisu, to jednak sam autor starał się zamienić z czytelnikami choć kilka zdań. W tamtym momencie przekonałam się, że moja nauka angielskiego nie wyszła na darmo, bo chociaż przy stoliku siedział też tłumacz, to jednak jest to całkowicie inne uczucie, powiedzieć coś bezpośrednio do australijskiego pisarza :)
O 12:30 odbywały się dwa spotkania, jedno z Anetą Jadowską, drugie z Rafałem Kosikiem. I teraz pytanie: jak tu się rozdwoić? :D Zdecydowałam się, że stanę w kolejce do Pani Jadowskiej, a mamę wysłałam, aby zajęła miejsce w drugiej kolejce. Po raz kolejny miałam okazję przekonać się, że pisarze to ogromnie mili ludzie i naprawdę starają się otworzyć na czytelników i zamienić z nimi choćby kilka zdań. Pani Jadowska powiedziała też, że seria o Nikicie będzie liczyć co najmniej sześć tomów, więc już nie mogę się doczekać kolejnych części. W końcu im więcej, tym lepiej - przynajmniej dla czytelnika ;) Przed spotkaniem z Rafałem Kosikiem udało mi się jeszcze spotkać z Natalią, którą poznałam na wakacjach w czasie obozu językowego i którą z tego miejsca chciałabym ogromnie pozdrowić :) Mam nadzieję, że również założysz kiedyś bloga i że za rok uda nam się jeszcze spotkać na targach :)
O godzinie 14:00 przy stoisku SQN pojawił się Jakub Małecki, który podpisał mi egzemplarz "Śladów", powieści, która w ostatnim czasie wyjątkowo mnie zachwyciła. Teraz pozostaje mi jeszcze sięgnąć po "Dygot" i czekać na kolejne książki z nadzieją, że każda będzie na równie wysokim poziomie.
I w końcu o 15 przyjechał pisarz, na którego spotkaniu najbardziej mi zależało, czyli Remigiusz Mróz! Stanęłam w kolejce około 14:30 i już wtedy ciągnęła się ona przez dobre kilkanaście metrów, zakręcając między stoiskami i blokując alejki. Po około dwóch godzinach wreszcie nadeszła moja kolej, ale muszę przyznać, że to stanie w kolejce było niczym, w porównaniu z radością przy spotkaniu jednego z ulubionych pisarzy. Remigiusz Mróz okazał się osobą bardzo otwartą i widać było, że interesuje go zdanie czytelników o jego książkach. Wprawdzie miał rozdawać autografy tylko dwie godziny, ale jednak zgodzić się siedzieć "do oporu", czyli zapewne do godziny zamknięcia targów. Mimo, że kolejka była przeogromnie długa i z pewnością sam autor też był już zmęczony, to jednak ciągle starał się porozmawiać z każdym chociaż przez chwilę, a nawet sam zadawał pytania. Na targi zabrałam ze sobą osiem z jego książek i wiem, że niektórzy narzekali, że to właśnie przez takie osoby stanie w kolejce zabiera tyle czasu, ale jednak moje osiem książek, to nic w porównaniu z dwudziestoma, które jedna pani przywiozła w walizce. I tym pozytywnym akcentem zakończyła się dla mnie sobota :)
W niedzielę wybrałam się na targi trochę później i zdecydowanie był to dzień o wiele spokojniejszy i nawet dało się przejść przez alejki bez obawy o zdrowie i życie :D Jedynym punktem programu do zrealizowania była wymiana książek organizowana przez Lubimy Czytać, ale przed tą akcją miałam jeszcze ponad dwie godziny, więc postanowiłam przeznaczyć ten czas na niewielkie książkowe zakupy. Taaak... niewielkie...
Kupiłam kilka książek, które miałam zaplanowane, bo jednak stwierdziłam, że nie chcę wszystkiego kupować pod wpływem impulsu, więc przywiozłam kilka pozycji, na których naprawdę mi zależało. Mam zamiar zrobić osobny post o książkach, które kupiłam na targach, żeby już tutaj się o tym nie rozpisywać. Dajcie znać w komentarzach, czy chcielibyście zobaczyć Book Haul z targów :)
Na wymianę książek przybyłam punktualnie, a jednak kolejka była już pokaźnej długości, tyle że wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że jeszcze zakręca kilka razy. Tak więc stanęłam spokojnie w tej kolejce i kiedy już zorientowałam się, że ta kolejka ma jeszcze zakręty i jest jeszcze dłuższa, niż się z początku wydawało, to szkoda mi już było opuszczać swoje miejsce i stracić czas, który już poświęciłam na stanie w kolejce. Z samej wymiany jestem ogólnie całkiem zadowolona, ale sama organizacja moim zdaniem była fatalna. Na nowości od wydawnictw w ogóle się nie załapałam, ponieważ rozłożyli wszystko na samym początku. Poza tym wydaje mi się, że powinni wprowadzić więcej kategorii, co do przynoszonych książek, bo mimo, że wiele osób podeszło do tego na poważnie i przynosiło książki, które rzeczywiście mogłyby kogoś zainteresować, to przynoszenie krótkich bajek dla dzieci... zostawię bez komentarza. Udało mi się wymienić sześć książek, chociaż limit, który można było wnieść na salę wynosił pięć, a to dlatego, że między ludźmi w kolejce wywiązała się jeszcze jedna nieformalna wymiana. Sama wzięłam więcej książek, a wiedziałam o limicie, tylko wolałam się zabezpieczyć na sytuację, gdyby nie zaakceptowano którejś z moich książek i z tego, co widziałam dużo osób zrobiło podobnie, dzięki czemu udało mi się wymienić właśnie sześć tytułów.
Ogólnie targi oceniam bardzo pozytywnie, mimo że organizacyjnie była to całkowita porażka. EXPO to zdecydowanie za mały budynek, aby pomieścić takie wydarzenie. Wszystko to jednak schodzi na dalszy plan, jeśli weźmie się pod uwagę możliwość kupienia nowych książek i poznania ulubionych pisarzy. Targi to prawdziwy raj dla książkoholika :) Dla mnie było to niezapomniane wydarzenie i teraz muszę zacząć odliczać dni do targów za rok!
A Wy również byliście na targach? Koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami :)
I napiszcie mi w komentarzach, czy chcielibyście zobaczyć osobny Book Haul z targów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz