"Muszę to sobie zapamiętać, na wypadek, gdyby kiedyś zaczęło mnie to obchodzić"
Trudno uwierzyć, że natrafiłam na serię, która aż tak mi się spodobała. Niestety połowa książek, które wpadają w moje ręce są przeciętne, co najwyżej dobre. "Zwiadowcy" są łabędziem pośród szarych kaczątek.
Już od pierwszej strony miałam ochotę czytać dalej. Chęć ta nie zmalała, wręcz przeciwnie, zwiększyła się wraz ze zmniejszającą się ilością kartek. Każda część była dla mnie wspaniała. Książki z tej serii są wciągające, ciekawe i pomysłowe. Postacie są opisane szczegółowo, łatwo się z nimi zaznajomić, co za tym idzie stworzyć własnych "ulubieńców". Osobiście najbardziej podobała mi się część czwarta ("Bitwa o Skandię") oraz siódma ("Okup za Eraka"), jednakże na warta przeczytania jest każda z książek serii.
"Zwiadowcy" opowiadają losy pewnego chłopca o imieniu Will, który chce zostać rycerzem, ale zamiast tego budzi zainteresowanie zwiadowcy Halta. Chłopak, z początku niepozorny i cichy, przeżywa niezwykłe przygody, pierwsze miłości oraz staje w obronie przyjaciół. Ze wzruszenia popłakałam się przy jedenastej części. Jest mi bardzo szkoda, że swoją przygodę ze "Zwiadowcami" zakończyłam tak szybko. Mimo to, jest to książka, która na pewno na długo zostanie w pamięci czytelnika.
Autor serii, John Flanagan, pisze łatwo przyswajalnym językiem, nie zanudza zbyt długimi opisami lub monotonną akcją. Zdarzenia toczą się szybko, nie ma ich ani przesadnie za dużo, ani za mało.
Postacią, która mnie szczególnie poruszyła i stała się dla mnie autorytetem jest Halt. Mimo ponurej powierzchowności, jest osobą z ogromnym sercem. Między nim, a Willem utworzyła się ogromna więź. Może nie było to oczywiste i tak bardzo
widoczne, ale zdecydowanie dało się to odczuć czytając „Zwiadowców”. Pozwolę zacytować sobie fragment, który szczególnie mi się spodobał :
„- Przyda nam się jeniec - uzupełnił spokojnym głosem
zwiadowca. W następnej chwili stęknął, bo zderzyła się z nim drobna postać,
która biegła ku niemu. Ktoś objął go w pasie ramionami; szlochając i wyrzucając
z siebie słowa pozbawione sensu. Will witał w ten sposób swego mistrza,
nauczyciela i przyjaciela. Halt poklepał go łagodnie po plecach, a stwierdził
przy tym, ku własnemu zdziwieniu, że po jego policzku również spłynęła łza.”
Chcąc, nie chcąc, popłakałam się.
...
Piękna seria. Nie jest typową fantastyką z przewidywalnym schematem. Wplecione są w nią akty przyjaźni i miłości, niezwykle wzbogacające powieść. Niby zwyczajna, a jednak niesamowita...
Zdecydowanie warta polecenia!
ocena: 10/10
~Shadow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz