
1. Czarna herbata, czyli ulubiony klasyk.
Skłaniałabym się tutaj do "Wichrowych Wzgórz", ale z drugiej strony na myśl nasuwa mi się również "Mały książę". Obie te książki, chociaż tak od siebie różne, wywołały we mnie szereg emocji i posiadały wiele aspektów, które tak mnie zachwyciły. W "Wichrowych Wzgórzach" byli to przede wszystkim barwni i nieszablonowi bohaterowie, a "Mały książę" urzekł mnie swoją prostotą, a jednocześnie bardzo wyraźnym przesłaniem.
2. Zielona herbata, czyli książka, przy której czytaniu naprawdę można zasnąć.
Niestety, ale na pierwszy ogień pójdzie Arkady Fiedler. Zdaję sobie sprawę, że "Dywizjon 303" to ceniony reportaż, ale kompletnie nie mogłam wgryźć się w akcję. Bohater zbiorowy, a także bardzo podobne zdarzenia, sprawiły, że czułam się przytłoczona i książka zwyczajnie mnie znudziła. Nie wykluczam, że jest to pozycja wartościowa, ale może niekoniecznie trafiająca w moje gusta.
3. Czerwona herbata, czyli książka, której bohaterowie często się przemieszczają.
Na myśl nasuwają mi się "Papierowe miasta" Johna Greena, w których to główny bohater Quentin przemierza Amerykę w poszukiwaniu przyjaciółki Margo, bazując jedynie na niesłownych wskazówkach, które mu zostawiła. Nawiasem mówiąc, książka spodobała mi przede wszystkim właśnie dzięki bohaterom.
4. Herbata oolong, czyli książka, której poświęca się zbyt mało uwagi.
Taką książką jest moim zdaniem "Złodziej" autorstwa Megan Whalen Turner. Zarówno tę część, jak i drugi tom "Królowa Attoli" przeczytałam zaciekawiona i ciągle czekam, aż zostanie przetłumaczona trzecia część. Ta książka fantasy nie jest zbytnio popularna, jednak mam nadzieję, że może z czasem stanie się bardziej zauważalna.
5. Biała herbata, czyli książka, która jest niesłuszne popularna.
Raczej nie kojarzę takiej książki, którą bym czytała, gdyż zazwyczaj, gdy czytam coś nieszczególnego, to nie jest ono również znane.
6. Herbata yerba mate, czyli książka, przy której trzeba przebrnąć przez trudny (zazwyczaj nużący) początek, aby akcja się rozwinęła.
"Imię Róży" to kryminał, w którym właśnie początek jest najmniej z kryminałem najmniej powiązany. Akcja toczy się dość wolno, ale z biegiem czasu zaczyna nabierać tempa, a przy końcówce jest już naprawdę wciągająca. Wtedy można poczuć ten charakterystyczny klimat kryminału.
7. Herbata ziołowa, czyli książka, którą pamiętasz ze swojego dzieciństwa.
"Dzieci z Bullerbyn", "Kubuś Puchatek", a nawet króciutkie tomiki "Smerfów". Jest wiele książek, które uwielbiałam jak byłam mała i ciągle mam do nich sentyment. Z takiego późniejszego dzieciństwa, to może nawet "Harry Potter"? :)
8. Herbata owocowa, czyli ulubiona lekka książka.
"Rywalki", a właściwie to cała seria "Selekcja". Nie jest to jakaś górnolotna pozycja, ale idealna jako niezobowiązująca lektura. Przynajmniej ja, miło spędziłam przy niej czas :)
9. Ice tea (mrożona herbata), czyli książka, której akcja zamroziła Ci krew w żyłach.
Raczej nie przypominam sobie takiej książki, ale jeśli już miałabym wybrać to będzie to "Komórka" Stephena Kinga. Wprawdzie jeszcze nie przeczytałam jej do końca, ale przeszłam już przez spory fragment, dlatego przydzielę ją do tej kategorii.
10. Rozlana herbata, czyli kogo tagujesz?
Lunatyczka
Maniaczka książek
Monicas Books