piątek, kwietnia 22

"Piekło pocztowe" - Terry Pratchett


 

Tytuł: Piekło pocztowe
Tytuł oryginału: Going Postal
Autor: Terry Pratchett
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: wrzesień 2008
Liczba stron: 360

"W sposób, jakiego nie uświadamiał sobie aż do teraz, był całkiem samotny. Zawsze był samotny. To jedyna metoda zapewnienia sobie bezpieczeństwa"

Terry Pratchett to bardzo znany autor książek fantasy, który zasłynął ze swojej serii „Świat Dysku”. Nigdy nie potrafiłam się zdecydować co sądzę o jego twórczości, ponieważ jego książki albo czytałam z przyjemnością i podziwem dla pomysłowości autora, albo kompletnie nie przypadały mi do gustu, jak to było choćby w przypadku „Koloru magii”, pierwszej części cyklu „Świata Dysku". Tym razem postanowiłam sięgnąć po „Piekło pocztowe”, które miało dość wysokie oceny z nadzieją, że na tej książce się nie zwiodę. Niestety, ale moja nadzieja okazała się płonna.
Moist von Lipwig to mistrz oszustwa, krętactwa i perswazji. Jednakże pewnego dnia staje przed wyborem – albo zostanie powieszony, albo postawi na nogi konające usługi pocztowe w Ankh-Morpork. Budynek urzędu pocztowego okazuje się być całkowicie zasypany przestarzałą pocztą, a mieszkańcy przestali wierzyć, że coś takiego jak doręczenie listu jest w ogóle możliwe. Jednakże na Moista będzie czekać szereg komplikacji, a także konkurencja będąca prezesem zarządu kompanii semaforowej Wielkiego Pnia. Moist może być zdany tylko na siebie. I czy podczas tego zamieszania uda mu się przekonać do swojej osoby miłośniczkę golemów Adorę Belle Dearheart?

"Spiesz się, bo nigdy nie wiesz, co cię dogania"

Terry Pratchett pisze książki, które mają na celu być po prostu rozrywką dla czytelnika. W końcu nie jest to literatura na bardzo wysokim poziomie, do refleksji też raczej nie skłania, a nawet trudno określić tematykę, którą porusza. No bo o czym tak właściwie są jego książki? Zadanie głównego bohatera to unowocześnienie, chociaż można by powiedzieć, że budowa od zera, systemu pocztowego w Ankh-Morpork. Tak więc książka do wymagających nie należy, a ma jedynie wprowadzić czytelnika w stan beztroskości. Więc dlaczego ja nie odczułam przy niej ani chwili wytchnienia, a wręcz przeciwnie, czasem się męczyłam? Powodem jest akcja, która tak naprawdę nie zbiega się do żadnego punktu kulminacyjnego. Przez większą część lektury trudno mi było stwierdzić, czy w ogóle nastąpi jakaś odmiana i będę mogła spodziewać się zawiązania akcji, która toczyła się raczej wolno i opisywała po prostu pomysły głównego bohatera i przeciwności, z którymi musiał się zmagać, co mówiąc najprostszym sposobem, kompletnie mnie nie zaciekawiło.
Fabuła zmierza donikąd - to przede wszystkim zarzucam tej książce. Muszę jednak przyznać, że jest kilka plusów, które zauważyłam podczas czytania. Terry Pratchett znany jest ze swojego specyficznego stylu pisania i lekkiego humoru. W „Piekle pocztowym” także można było wyczuć jego charakterystyczne pióro, a jego opisy czy też komentarze były często ubarwieniem dla monotonnej akcji. Autor umiejętnie konstruuje dialogi, które czasem wydawałyby się pozbawione sensu lub absurdalne, ale dzięki swojemu komizmowi także śledzi się je z zaciekawieniem. Wprowadzają tę charakterystyczną nutkę humoru, która jak dotychczas miałam okazję zauważyć, jest niezbędnym elementem w książkach Pratchetta.

"Pieniądze nie są rzeczą, nie są nawet procesem. To rodzaj wspólnego marzenia. Śnimy, że mały dysk zwykłego metalu wart jest solidnego posiłku. Kiedy już przebudzisz się z tego snu, możesz pływać po morzu pieniędzy"

Nie nazwałabym bohaterów tej książki realistycznymi, ponieważ nie muszą zmagać się z żadnymi problemami naszej codzienności, ale po prostu żyją w swoim świecie, gdzie ich troski przybierają dla nas wręcz niedorzeczny wyraz. Moist to oszust i złodziej, a zamiast trafić do więzienia, zyskuje pozycję społeczną, która jest dla niego całkowicie nieodpowiednia, ale ludzie zaczynają go doceniać. To jest właśnie przykład tego absurdu sytuacji, który występuje w książkach Pratchetta. Muszę jednak przyznać, że jedna postać w szczególności zrobiła na mnie wrażenie i także pozytywnie mnie zaskoczyła, a była nią Adora Belle Dearheart. Kobieta o silnym charakterze, niezależna, która potrafi postawić na swoim i wykazuje się pomysłowością w wielu sytuacjach. Stwarza pozory bezuczuciowej i obojętnej, ale tak naprawdę ona również potrafi wykazać się odrobiną empatii. Bohaterowie, których stworzył Terry Pratchett są z pewnością barwni, a ich zadaniem jest rozśmieszenie czytelnika. Mimo, że do śmiechu było mi raczej daleko podczas czytania książki, to jednak dało się wyczuć tę nutkę ironii, która sprawiła, że „Piekło pocztowe”  miejscami potrafiło wprowadzić czytelnika w ten nastrój beztroskości.
Jak widać książka wypadła jak dla mnie dość przeciętnie, ponieważ o ile pewne jej aspekty przypadły mi do gustu, o tyle wrażenie zepsuła monotonna i rozciągnięta akcja, która moim zdaniem została po prostu nieodpowiednio poprowadzona. Nie jest to taka książka, do której ja z chęcią bym powróciła, ale możliwe, że moje negatywne nastawienie jest również spowodowane tym, że oczekiwałam naprawdę porywającej i jednocześnie zabawnej lektury. Elementami, które podbudowały trochę pierwsze nie najlepsze wrażenie, były bohaterowie oraz lekki styl pisania autora. Jeśli ktoś docenia przede wszystkim te właśnie aspekty książki, podejrzewam, że może być całkiem zadowolony, jednakże dla miłośników wciągającej fantastyki i kreatywnych historii, polecam raczej inne książki Terry’ego Pratchetta jak choćby „Kapelusz pełen nieba” oraz Dywan”.

Moja ocena: 5/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Kiedyś przeczytam".