piątek, lipca 29

Liebster Blog Award #8 i #9

Witajcie! Dzisiaj przychodzę do Was z trochę luźniejszym postem, jakim będzie LBA. Przy okazji odpowiadam na dwie zaległe nominacje od autorek bloga Tusia, książki i nie tylko oraz Books N'Roses. Za obie nominacje serdecznie dziękuje i zachęcam do odwiedzenia blogów dziewczyn :)

Zacznę od pytań Tusi:

1. Jaki jest twój największy życiowy sukces?

Byłam bardzo szczęśliwa, gdy udało mi się zostać finalistą konkursu kuratoryjnego z języka angielskiego w ubiegłym roku, ale równocześnie czułam trochę żalu, gdyż do tytułu laureata zabrakło mi dwóch punktów. Niemniej jednak, jest to dla mnie ogromnym sukcesem, a w olimpiadzie wezmę udział ponownie w tym roku i mam nadzieję, że nie zmarnuję tej ostatniej szansy w trzeciej gimnazjum.

2. Jakie jest twoje największe marzenie?

Od jakiegoś czasu myślę nad napisaniem własnej książki, ale jak na razie zaczęłam od rozpisywania postaci, poszczególnych rozdziałów i podziału fabuły. Moim marzeniem byłoby samo ukończenie takiego dzieła, ale oczywiście bardzo chciałabym spróbować je kiedyś wydać :)

3. Jaka jest twoja ulubiona pora roku?

Jest to zdecydowanie zima, ale taka w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Uwielbiam ten moment, kiedy za oknem wszystko jest zasypane śniegiem, a ja z utęsknieniem wyczekuję Świąt Bożego Narodzenia. Szkoda tylko, że w ostatnich latach zima nie różni się wiele od wiosny.

4. Wyobraź sobie, że możesz zostać swoim ulubionym zwierzęciem na 24 godziny. Jakie zwierzę wybierasz?

Z początku pomyślałam o koniach, gdyż uwielbiam te zwierzęta, ale z drugiej strony, jeśli chciałabym przeżyć coś niesamowitego, to chciałabym się przekonać, jak to jest umieć latać. Dlatego moim wyborem byłby orzeł.

5. Jaką książkę poleciłabyś na jesienny wieczór?

Wydaje mi się, że byłby to "Kod Leonarda da Vinci", który nie dość, że posiada bardzo intrygującą fabułę, to dodatkowo akcja rozgrywa się w klimatycznych muzeach, w Paryżu i Londynie.

6. Jakie trzy rzeczy zabrałabyś ze sobą na bezludną wyspę?

Naprawdę nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, ale wybrałabym coś praktycznego, co może pomóc mi w przetrwaniu.

7. Jakie święta najbardziej lubisz? Dlaczego?

Tutaj wybór jest bardzo prosty, gdyż uwielbiam Boże Narodzenie i cały rok wyczekuję tych kilku dni Świąt. Powodem jest m.in. to, że odwiedza mnie wtedy kilka bardzo bliskich osób, dlatego atmosfera przy wigilijnym stole nie może się z niczym równać :)

8. Czy jest coś czego nie lubisz w blogowaniu?

Największą wadą prowadzenia bloga jest to, że zajmuje on strasznie dużo czasu, co czasami bywa naprawdę uciążliwe. Mimo wszystko, poświęcony czas i wysiłek przekłada się również na satysfakcję, więc... "coś za coś".

9. Czy zgadzasz się z tym: 'Inny nie znaczy gorszy'?

Oczywiście! Uważam, że każdy przejaw oryginalności świadczy dobrze o człowieku, a wyjątkowo nie znoszę zachowań, kiedy ktoś próbuje przyporządkować się do ogółu. Inność jest jak dla mnie cechą zdecydowanie pozytywną i naprawdę szanuję  i podziwiam osoby, które starają się nakreślić swój własny charakter.

10. Do jakiego domu w Hogwarcie chciałabyś należeć? Dlaczego?

Zawsze chciałam należeć do Ravenclawu, może ze względu na to, że ten dom poświęca bardzo dużo nauce. Tak właściwie, to wydaje mi się, że to tam najbardziej bym pasowała :)

11.Co najbardziej podoba ci się w czytaniu książek?

Z każdą książką się rozwijamy, poszerzamy nasze horyzonty, zyskujemy tematy do dyskusji. Dodatkowo, jest to po prostu przyjemny sposób na spędzanie czasu :) Czytanie ma tyle zalet, że nie potrafię ich wszystkich wymienić!

Teraz przejdę do pytań od Storm Wind:

1. Jakie są Twoje plany na najbliższe 12 godzin?

Jako, że są to wakacje, to nie mam żadnych konkretnych planów. Zapewne trochę poczytam, pouczę się i obejrzę kilka odcinków Doctora Who.

2. Lubisz spać? Jak długo?

Tak naprawdę to lubię wcześnie wstawać, ponieważ mam wtedy to uczucie "świeżego umysłu". Zazwyczaj śpię około siedem godzin.

3. Wolisz konkursy, czy rozdania? Dlaczego?

Obie te formy mają swoje zalety, ale przyznaję, że częściej biorę udział w rozdaniach, ponieważ nie muszę poświęcać na nie dużej ilości czasu.

4. Najbardziej irytujące zachowanie w blogosferze?

Raczej nikogo nie zdziwi mój wybór, ponieważ wiele osób również irytuje podobne zachowanie. Mowa tu o komentarzach, które zazwyczaj skłaniają się do jednego zdania w stylu "Chętnie przeczytam tę książkę" i podania linka do swojego bloga.

5. Wolisz tworzyć posty na blogu, czy czytać treści innych?

Bardzo lubię poznawać nowe blogi i czytać opinie innych osób o książkach, ale największą przyjemność sprawia mi jednak tworzenie czegoś na własną rękę. Zarówno recenzje jak i posty okołoksiążkowe, uwielbiam je pisać!

6. Czy lubisz robić zdjęcia? Masz jakieś ulubione?

Robię zdjęcia od czasu do czasu, ale nie jest to moją pasją. Ulubionych zdjęć raczej nie mam.

7. Zachód słońca na plaży z ukochaną osobą, czy kino z przyjaciółką, co wybierasz?

Wybrałabym kino. Oczywiście pod warunkiem, że film będzie mi odpowiadał ;)

8. Czy jest jakaś książka, której szczerze nienawidzisz? Jaka?

Nie ma żadnej książki, którą darzyłabym aż nienawiścią. Jest kilka takich, za którymi nie przepadam lub na których się zawiodłam, jak chociażby "After. Płomień pod moją skórą", ale nie ma książki, której bym nienawidziła. Wychodzę z założenia, że zawsze znajdzie się w książce chociaż jakaś zaleta, a jeśli zdarzają się wyjątki, to ja na takowe jeszcze na szczęście nie trafiłam :)

9. Co myślisz o trójkątach miłosnych? 

Jest to jeden z motywów w książkach, które najbardziej mnie denerwują. Mam wrażenie, że bardzo często autorzy się zapominają i skupiają całą akcję właśnie wokół takich trójkątów. Przyznaję jednak, że czasami wystarczy miłość między dwoma osobami, która rozwija się zbyt szybko lub przyćmiewa fabułę, aby uprzykrzyć czytanie książki.

10. Lepiej ci się czyta grube tomiska, czy chude lektury?

Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, jakie książki czyta mi się lepiej. Jest kilka pozycji jak chociażby "Imię Róży" lub "Harry Potter i Zakon Feniksa", które mają blisko tysiąca stron, a wspominam je bardzo dobrze lub nawet oceniam jako dzieła wybitne. Bardzo często mimo, iż książka jest krótka, to czytanie idzie mi dość topornie, dlatego sądzę, że dla tego pytania nie potrafię wybrać jednej odpowiedzi.

11. Stawiasz na jakość, czy na ilość? Jakie są twoje plany czytelnicze na kwiecień? Dużo książek czy ciekawe lektury?

Po tym pytaniu widać, że nigdy nie potrafię wyrobić się z nominacjami, więc pozwolę zamienić sobie kwiecień na sierpień ;)
Mam zamiar sięgnąć po trochę klasyki m.in. "Dumę i uprzedzenie" oraz ciągle nadrabiać zaległości z moich półek. Planuję również "Światło, którego nie widać" oraz "Anioły i demony".


Na dzisiaj to tyle i tym razem nie nominuję nikogo, ale zostało mi jeszcze kilka nominacji do nadrobienia, więc wtedy z pewnością nominuję kilka osób. 
Tymczasem, zaczytanego dnia życzę!


poniedziałek, lipca 25

Kolejne zaskoczenie? "Kasacja" - Remigiusz Mróz


 

Tytuł: Kasacja
Autor: Remigiusz Mróz
Seria: Joanna Chyłka (tom 1)
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: luty 2015
Liczba stron: 496
"Słyszałam, że najchętniej wybierane przez więźniów są lektury spod pióra E.L. James"




Któż nie słyszał ostatnimi czasy o jednym z najbardziej znanych autorów poczytnych kryminałów, Remigiuszu Mrozie? Jego książki wydawane w zawrotnym tempie szturmem podbijają polski rynek wydawniczy. Dotychczas moją niekwestionowaną faworytką tego gatunku była Agatha Christie, której książki przełamują utarte schematy i podążają nowymi, nowatorskimi ścieżkami. Czy więc kryminały są jeszcze w stanie zaskakiwać? Ja z początku nie dowierzałam. Jeśli Wy także, jak najszybciej sięgnijcie po „Kasację”, a rozwieje ona wszelakie wątpliwości.
Piotr Langer, syn bogatego biznesmena, zostaje oskarżony o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Trudno się dziwić – spędził z ofiarami dziesięć dni w mieszkaniu i mimo, iż nie przyznaje się do winy, to również nie zaprzecza. Obrony oskarżonego podejmuje się Joanna Chyłka oraz nowy aplikant w kancelarii Żelazny&McVay, Kordian Oryński, zwany też Zordonem. Czy istnieje w ogóle szansa na zdobycie dowodów przemawiających na korzyść oskarżonego, skoro ten w żaden sposób nie wykazuje woli współpracy? Dwoje prawników nie zamierza jednak tak łatwo porzucić tej sprawy.

"- (...) Prawdziwy facet ma mieć instynkt łowcy, rozumiesz?
- Potrafię zapolować na porządną promocję w Subwayu"

Z początku książka jawiła mi się jako kryminał osadzony w świecie wielkich korporacji, politycznych zawiści i prawniczych intryg. Obawiałam się trochę, że może to skutkować całkowitym brakiem akcji. Zachęcona jednak wieloma pozytywnymi opiniami o książkach tego autora, sama postanowiłam po jedną sięgnąć. Teraz, mogę z pewnością stwierdzić, że nie poprzestanę na „Kasacji”.
Wyjątkowo swoją recenzję rozpocznę od bohaterów, ponieważ to oni są jedną z największych zalet tej książki. Chyłka i Zordon - całkowite przeciwieństwa. Ona - pewna siebie, zdecydowana, budząca respekt i szacunek, słucha Iron Maiden i jada ogromne porcje mięsa na obiad. On – wycofany, zarabiający tysiąc złotych miesięcznie, jadający łososia i słuchający muzyki, którą doprowadza swoją patronkę do szału. Mieszanka wybuchowa czy idealne połączenie? To i to.
Uwielbiałam śledzić utarczki słowne tej dwójki, a ich kontrastujące charaktery były strzałem w dziesiątkę! W tej książce wszystko jest zróżnicowane. Nie musimy obawiać się, że zostaniemy przytłoczeni nadmiarem prawniczych informacji, gdyż wszystkie takie zagadnienia zostały bardzo przystępnie wytłumaczone, a dodatkowo przeplatają się z humorystycznymi dialogami głównych bohaterów. Muszę jeszcze dodać, że postać Chyłki to po prostu fenomen! Arogancka, złośliwa, czasem wulgarna, a mimo to, w ogóle mnie nie irytowała. Te wszystkie cechy składają się na jej nietuzinkowy charakter i intrygującą osobowość. No cóż, jeszcze z taką bohaterką książkową się nie spotkałam.

"- Tak się już zżyliśmy, że możemy razem robić exodus z własnej kancelarii? Może założymy swoją? O nie, czekaj, wcześniej staniemy przed ołtarzem, ty przybierzesz moje nazwisko i będziemy mieć na szyldzie "Chyłka&Chyłka". Co ty na to?"

Jako, że jest to kryminał, bardzo dużą rolę odgrywa poprowadzenie fabuły. Początek może się trochę dłużyć, ale kiedy już sami wczujemy się w klimat rozpraw na sali sądowej, poszukiwania dowodów, przepytywania świadków, to nawet nie zauważymy ubywających stron. W pierwszej połowie książki akcja toczy się stosunkowo spokojnie, chociaż z kilkoma mocnymi akcentami, ale to w drugiej połowie zaczyna się naprawdę szybko rozwijać. Wydawało mi się, że zakończenie będzie raczej łatwe do przewidzenia, ale niestety muszę przyznać, że nie zostanę ani Sherlockiem Holmesem, ani Herkulesem Poirotem, ani Joanną Chyłką. Przez około czterysta siedemdziesiąt stron Remigiusz Mróz naprowadzał nas na pewne tropy i pozwalał uwierzyć, że możemy mieć rację. Dosłownie ostatnie piętnaście stron książki to taki druzgocący zwrot akcji, że dotychczas mało która książka tak mnie zaskoczyła. Kilka dzieł Agathy Christie miało fenomenalne rozwiązania zagadek, a jak widać „Kasacja” dołączy do tego grona. Uwielbiam to uczucie nagłego zaskoczenia, a nawet tę świadomość, że przez całą książkę tak łatwo dałam się wprowadzić w błąd.
Jestem pewna, że moja przygoda z Chyłką i Zordonem się nie zakończy, a i Was serdecznie zachęcam do poznania tego duetu. Fenomenalna kreacja bohaterów i zwroty akcji wprawiające w kompletne osłupienie. To właśnie gwarantuje „Kasacja”. Już nie mogę się doczekać lektury „Zaginięcia”!

Moja ocena: 8,5/10 


piątek, lipca 22

Wydanie specjalne English Matters - Travel Smart

Kto by nie myślał o podróżach podczas wakacji? Wyjazdy w kraju, czy też za granicę są najczęstszym tematem rozmów przez te dwa miesiące. Najnowsze wydanie specjalne magazynu językowego English Matters dokładnie zgłębiło ten temat i przedstawia nam wszystkie zalety i wady wakacyjnych wycieczek oraz co zrobić, aby być idealnie na nie przygotowanym.
Każdego roku poświęcamy wiele czasu na znalezienie odpowiednich wakacji. Szukamy hoteli, tanich lotów, atrakcji turystycznych. Okazuje się, że to wszystko może być o wiele prostsze, dzięki wielu aplikacjom. Artykuł "What's App?" przybliży nam ich zastosowanie oraz możliwości. 
Inny z artykułów "Smart Accommodation" poświęcony jest w całości zakwaterowaniu. Natomiast kilka innych przydatnych porad możemy również wynieść po przeczytaniu "Nicely Equipped", w których dowiemy się jakie gadżety mogą najbardziej przydać się na wyjazdach. 
Oczywiście każdy chciałby także jak najwięcej zaoszczędzić na wakacjach, a kilka informacji, w jaki sposób można wybrać się na niezwykłe, ale i oszczędne wakacje, dostarcza nam artykuł "Budget Travel". Jeśli natomiast ktoś wybiera się do Wielkiej Brytanii, to cenne porady odnajdzie w artykule stricte poświęconym temu krajowi, "Travelling on a Shoestring in the UK".
Moim zdaniem jeden z najciekawszych artykułów tego wydania English Matters to wywiad z Karolem Lewandowskim, autorem bloga Busem przez Świat. Z przyjemnośćią prześledziłam jego wypowiedzi i muszę przyznać, że to niezwykłe czytać o osobie tak zdeterminowanej, aby spełniać swoje marzenia.
Wspominałam już, że uwielbiam artykuły nawiązujące do konkretnych krajów? W tym magazynie, poznałam bliżej Hiszpanię i Macedonię, kraje wyjątkowo bogate kulturowo. Oprócz tego artykuł "Affordable Festivals" opowiada o najsłynniejszych europejskich festiwalach. Kto wie, może kiedyś sama się na taki wybiorę? :)
Jak zwykle wzbogacimy też naszą wiedzę o wiele ciekawych idiomów związanych m.in. z podróżami, które mogą w szczególności przydać się nam, jeśli planujemy wakacje za granicą. Tak więc jeśli wybieracie się na upragniony wyjazd i chcecie upewnić się czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik lub też wykorzystać ostatnie chwile na podszkolenie umiejętności językowych, wydanie specjalne English Matters - Travel Smart, jest idealnym rozwiązaniem.


Za magazyn dziękuję serdecznie wydawnictwu Colorful Media.


piątek, lipca 15

"Rok 1984" - George Orwell


Okładka książki Rok 1984 

Tytuł: Rok 1984
Tytuł oryginału: Nineteen Eighty-Four
Autor: George Orwell
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 288


"Wojna to pokój.
Wolność to niewola.
Ignorancja to siła"


Jest rok 1984. Świat został podzielony na trzy mocarstwa: Oceanię, Eurazję i Wschódazję, między którymi toczy się nieustanna wojna. W każdym z tych imperiów została wprowadzona władza totalitarna, tylko nazwana inaczej. Władza skupiona w rękach jednostek kontroluje każdą sferę twojego życia. W twoim domu zamontowany jest teleekran, który nie spuszcza z ciebie oczu przed 24 godziny na dobę, analizuje twoje zachowanie i wyraz twarzy. Kontroluje, czy nie popełniasz myślozbrodni. Jesteś przyzwyczajony do życia w głodzie, mimo codziennego chodzenia do pracy, a od dziecka uczono cię, że Partia jest jedyną siłą i mądrością. Masz obowiązek kochać Wielkiego Brata i nikogo więcej. I pamiętaj, że dwa plus dwa nie zawsze równa się cztery.
Winston jest mieszkańcem Oceanii, w której ustrój określa się mianem angielskiego socjalizmu. Społeczeństwo dzieli się na Wewnętrzną Partię, czyli jedynych uprzywilejowanych, Zewnętrzną Partię, do której należy Winston oraz pozbawionych praw i odrzuconych proli. Każdego dnia musi udawać przykładnego obywatela, ale mimo to jego umysł zasiewają wątpliwości. Czy w takim świecie bunt jednostki jest w ogóle możliwy?
George Orwell w swoim dziele stworzył wizję świata, która przeraża czytelnika. Przeraża tym, jak bardzo jest prawdziwa. Ta książka nigdy nie przestanie być aktualna, ponieważ są kraje, które już zmierzają do rzeczywistości wykreowanej przez Orwella. Więc co sprawia, że ta książka to arcydzieło?

"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta"

Po pierwsze – kapitalne opisy. Niezwykle realistyczne, brutalne, szokująco prawdziwe. Autor bardzo dokładnie nakreślił utopijną rzeczywistość, wszystko to sprawia, że książkę czytamy z niedowierzaniem, ale także z pewną świadomością, że taki świat wcale nie jest nierealny. Ta książka składa się w większej ilości właśnie z opisów, ale wcale nie sprawia to, abyśmy czytali ją ze znużeniem. Największą zaletą "Roku 1984" jest możliwość poznawania tego okrutnego świata, który autor ujawnia nam z każdą stroną. Co więcej, najbardziej tragiczny jest fakt, że ludzie żyją z nieświadomością. Wyobrażają sobie Wielkiego Brata jako ich nieustraszonego przywódcę, otaczają go czcią i uwielbieniem i nie dostrzegają tego, że Partia zawładnęła każdym aspektem ich życia. Ten brak emocji, nieczułość ludzi, ale również ich nieświadomość George Orwell przedstawił perfekcyjnie i aż ciarki przechodzą po plecach, gdy wyobrażamy sobie takie życie.
Po drugie – bohaterowie. Tak naprawdę chodzi mi o dwójkę głównych bohaterów, czyli Winstona i Julię. Mimo, że żyją jak przykładni obywatele, to jednak nachodzą ich pewne wątpliwości. W książce możemy bardzo dokładnie prześledzić rozmyślania Winstona, ale równocześnie sami odczuwamy namiastkę jego strachu i niepewności. Jednocześnie to właśnie dzięki niemu widzimy jak społeczeństwo Oceanii karmione jest propagandą. Szczególnie pod koniec książki możemy zauważyć w jaki sposób myśli partia, dzięki czemu przysparza sobie posłuszeństwo. Ostatnie sto stron „Roku 1984” pokazuje niewyobrażalną wręcz brutalność stosowanych do utrzymania władzy metod. Winston i Julia są bardzo inteligentni i starają się przeciwstawić partyjnemu myśleniu. Pokazują, że nawet w takim świecie znajdzie się jeszcze miejsce na uczucia. Autor odkrywa przed nami każdy z zakamarków ich umysłów, ich sposób myślenia, co sprawia, że czytelnik czuje się jeszcze bardziej zżyty z bohaterami, co tylko potęguję współodczuwanie ich tragedii.


"Jeśli się kogoś kocha, to się go kocha, a gdy nie ma już nic, co można by mu zaoferować, wciąż daje się miłość"

Po trzecie – realizm. Ta książka to klasyk, to oczywiste. „Rok 1984” nigdy nie przestanie być aktualny. George Orwell bardzo skutecznie oddziałuje na emocjach czytelnika. Może to dlatego, że rzeczywistość, którą stworzył wydaje się tak przerażająca. Po przeczytaniu tej książki, zadałam sobie pytanie: do czego świat zmierza? Już teraz, chociażby w takich miejscach jak Korea Północna, możemy dostrzec, że to co stworzył Orwell to nie fantastyka. My żyjemy w demokratycznym kraju, ale są miejsca na świecie, gdzie ludzie nie mają tylu przywilejów. To przerażające, że jego wizja zaczęła się spełniać. Z każdej strony tej książki przytłacza nas szokująca prawda. I to jest jednocześnie fascynujące, jak i budzące grozę.
Nie potrafię wiele więcej napisać o tej książce, oprócz tego, że każdy powinien ją przeczytać. Nie dlatego, że jest to klasyka, ale dlatego, że ta książka otworzy nam oczy na pewne problemy, które wcale nie muszą być nierealne. Naprawdę żałuję, że dopiero teraz poznałam dzieło Orwella, ale jednocześnie wiem, że ta wizja utopijnego świata, którą przedstawił, nigdy nie zniknie z mojej świadomości. Kto wie, czy za pięćdziesiąt lat, dwa plus dwa ciągle będzie równało się cztery?

Moja ocena: 10/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Kiedyś przeczytam".


poniedziałek, lipca 11

Wyzwanie "Kiedyś przeczytam" 2016 - Stosik drugi

Ostatnio postanowiłam, że będę czytać jedynie książki z własnej biblioteczki, aby rozprawić się z zaległościami. Krok po kroku, są jakieś postępy, ale nowych pozycji ciągle przybywa, dlatego postanowiłam ułożyć kolejny stos do wyzwania "Kiedyś przeczytam" organizowanego przez Lustro Rzeczywistości. Nie przedłużając, tak prezentuje się moja kolejna dwunastka wybrana do wyzwania:

1) "Duma i uprzedzenie" - Jane Austen
2) "Rozważna i romantyczna" - Jane Austen
3) "Anioły i demony" - Dan Brown
4) "Ostatnia piosenka" - Nicholas Sparks
5) "Talon" - Julie Kagawa
6) "Marsjanin" - Andy Weir
7) "Blackout" - Marc Elsberg
8) "Rok 1984" - George Orwell
9) "Zostań, jeśli kochasz" - Gayle Forman
10) "Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta" - Claire North
11) "Światło, którego nie widać" - Anthony Doerr
12) "Książę mgły" - Carlos Ruiz Zafon

Postępy będę odnotowywać w zakładce "Wyzwania 2016".



Czytaliście może którąś z tych książek? Może polecacie jakieś w szczególności?




sobota, lipca 9

"Mofongo" - Cecilia Samartin


 

Tytuł: Mofongo
Autor: Cecilia Samartin
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: kwiecień 2013
Liczba stron: 384

"Jeżeli położysz się na ziemi, ludzie będą po tobie chodzić. Kiedy upadniesz, musisz szybko wstać i trzymać głowę wysoko. [...] Nikt tego za ciebie nie zrobi. Sam się musisz tego nauczyć"


Dziesięcioletni Sebastian ma nieuleczalną wadę serca, która sprawia, że nie może biegać i męczy się szybciej od rówieśników. Jego życie to ciągłe wizyty u lekarzy i oczekiwanie na kolejną operację, na którą obecnie jest za słaby. Jego babcia natomiast, po ostatnim wypadku przechodzi całkowitą metamorfozę. Farbuje włosy na rudo, zapala świeczki w całym domu i podejmuje się niegdyś porzuconej pasji – gotowania. Sebastian odnajduje azyl w domu babci Loli, która wprowadza go w tajniki portorykańskiej kuchni, ubarwiając wspólnie spędzany czas opowieściami o dziejach rodziny. Chłopiec z dnia na dzień staje się coraz silniejszy. Czy istnieje jeszcze nadzieja na  poprawę jego zdrowia?
O książce „Mofongo” słyszałam bardzo niewiele, niemniej zaciekawił mnie bardzo jej opis. Zastanawiałam się, czy wśród tylu książek o chorobach, możemy natrafić jeszcze na coś „innego”. Fakt, że główny bohater jest dziesięciolatkiem sprawił, że właśnie ta powieść wydawała mi się dość nietypowa.

"... ludzie, którzy tańczyli ze śmiercią, widzą to, czego inni nie zauważają, i dlatego są odważni"

Sebastian to chłopiec bardzo inteligentny, mimo swojego wieku i choroby. Jego rodzice starają się umniejszyć ogrom jego cierpień poprzez nieuświadamianie go w stadium choroby. Mimo to, chłopak jest bardzo spostrzegawczy i potrafi dojść do wniosków, którymi zawstydziłby niejednego dorosłego. Sądzę, że to właśnie główny bohater jest największą zaletą tej książki i nie dajmy się zwieść pozorom, że to dopiero nic nierozumiejące dziecko. Jego wiek, jeszcze bardziej podkreśla jak poważnie odbiera otaczający go świat.
Kolejną równie istotną postacią jest babcia Lola, która również przełamuje wszelkie stereotypy dotyczące starszych osób. W niektórych sytuacjach wydawałoby się, że postradała rozum, ale tak naprawdę, to jej osoba pokazuje czytelnikowi jakie wartości należy doceniać w życiu. Wzbudziła mój podziw swoją wszechstronnością oraz trafnymi spostrzeżeniami. Co więcej, podobało mi się, że była osobą charyzmatyczną, która nie boi wyrażać się swojego zdania i nie przystaje na wszystko, co każą jej robić dzieci, a ich uwagi o zdrowiu i rozsądku puszczała mimo uszu.
W książce możemy też poznać Sebastiana jako zwykłego ucznia, jego życie szkolne i relacje z rówieśnikami. Przybliża to istotny problem, jakim jest częsty brak zrozumienia, ignorancja oraz nieczułość na problemy drugiego człowieka, nawet wśród dzieci. Wszystko ma jednak głębszy wydźwięk, a autorka stara się również przekazać, jak wielki wpływ na zachowanie dziecka mają jego rodzice, co udało jej się perfekcyjnie.

"Jeżeli położysz się na ziemi, ludzie będą po tobie chodzić. Kiedy upadniesz, musisz szybko wstać i trzymać głowę wysoko. [...] Nikt tego za ciebie nie zrobi. Sam się musisz tego nauczyć"

Jak wspomina już sam opis książki, wspólnie spędzany czas z wnukiem, Lola ubarwia opowieściami o przeszłości. Jest to w dużej mierze podróż przez różne kultury i z ciekawością czytałam o obyczajach portorykańskich krewnych Sebastiana.
Nie obejdzie się jednak bez jednego „ale”. Wspomniałam już o wielu zaletach tej książki, ale spodziewałam się, że historia bardziej zadziała na moje emocje. Rzeczywiście w wielu momentach jest bardzo refleksyjna, aczkolwiek nie wzruszyła mnie ona jakoś szczególnie. Dopiero zakończenie, którego na marginesie w ogóle się nie spodziewałam, zdołało rozbudzić moje emocje. Początkowo trudno jest się wczuć w powieść i dopiero po jakimś czasie zaczynamy dostrzegać jej sens. Historia momentami wydaje się zbyt rozciągnięta i może to było powodem, dla którego nie osiągnęła tego oczekiwanego efektu.
Podsumowując, „Mofongo” jest z pewnością książką wartą przeczytania. Podejrzewam, że najbardziej spodoba się miłośnikom literatury obyczajowej lub psychologicznej, ale ja, mimo że nie zaczytuję się w podobnych książkach, w tej również znalazłam coś dla siebie. To, czy historia Was poruszy, czy też nie, zależy od każdej osoby osobna i jej charakteru. Tak więc, pomijając ten drobny szczegół, na którym się zawiodłam, powieść ma wiele zalet i żałuję, że nie jest bardziej znana.

Ocena: 7,5/10 

Książka bierze udział w wyzwaniu "Kiedyś przeczytam".


wtorek, lipca 5

English Matters nr 59/2016

Jak już ostatnio wspominałam, wakacje to idealny czas, aby podszkolić swoje umiejętności językowe. Warto więc również sięgnąć po magazyn językowy English Matters, który jest połączeniem pożytecznego z przyjemnym. W najnowszym numerze poznamy m.in. postacie, wokół których nie ustaje szum medialny, prześledzimy najciekawszych i najbardziej kontrowersyjnych prezydentów Stanów Zjednoczonych na przestrzeni wieków, a także dowiemy się, dlaczego język angielski jest o wiele barwniejszy od chociażby francuskiego.
Pierwszy artykuł opowiada o osobie, która obecnie pojawia się we wszystkich gazetach, portalach internetowych i telewizji. Mowa tu oczywiście o Robercie Lewandowskim. Przeczytamy o jego drodze do sukcesu, początkach kariery, a także życiu prywatnym. Natomiast dzięki kilkunastu ciekawostkom, poznamy go nie tylko ze strony piłki nożnej.
Czy miłość w Internecie jest możliwa? Najwyraźniej tak. Matt Fuller, założyciel sieci portali randkowych znanych na całym świecie, opowie, dlaczego ludzie coraz częściej interesują się takim sposobem szukania drugiej połówki. Jak pokazują statystyki, takie strony internetowe nieustannie rosną w popularność i co więcej, okazują się być bardzo skuteczne. Czemu więc zawdzięczają swój sukces?
Temat z okładki opowiada o niekwestionowanej gwieździe filmowej, której kariera wreszcie rozkwitła. Leonardo DiCaprio - aktor, który co roku pokazuje na co go stać, a w lutym został nagrodzony upragnionym Oskarem. Ja, podobnie jak i miliony osób, cenię go za rolę w filmie "Titanic", ale podejrzewam, że teraz jego nazwisko kojarzone będzie w równej mierze ze "Zjawą". W artykule dowiemy się m.in. o tym, jak rozwijała się jego pasja oraz które z jego filmów okazały się sukcesem, a które wręcz przeciwnie. Prześledzimy również jego działalność w dziedzinie ekologii, ponieważ DiCaprio stara się wykorzystać swoją sławę i uświadomić ludzi, jakie zagrożenie niesie ze sobą globalne ocieplenie.
O czym jeszcze przeczytamy w tym wydaniu English Matters? Poznamy najciekawszych, najbardziej znamiennych prezydentów Stanów Zjednoczonych, którzy poprzez swój wkład w historię i kulturę tego światowego imperium, są z pewnością warci zapamiętania. Oprócz tego, spojrzymy na język angielski trochę z innej strony, gdyż o ile do niedawna sądziłam, że to francuski jest językiem dla zakochanych, to od teraz uważam, że angielski nie odstępuje mu w tym ani na krok. Jak wielkie znaczenie dla wydźwięku rozmowy ma intonacja? Dlaczego rymy sprawiają, że angielskie piosenki zaliczają się do tych najbardziej romantycznych na całym świecie? O tych wszystkich zaletach języka przeczytamy w artykule "English is sexy".
Moim faworytem jest jednak dział "Travel", a w tym magazynie, English Matters zabiera nas w podróż daleko na wschód, to niewielkiej, ale jakże barwnej i niezwykłej kulturowo wioski Bali, części Indonezji, nie bez powodu nazwanej klejnotem Oceanu Indyjskiego.
English Matters jak zawsze w prosty i przystępny sposób porusza najbardziej aktualne tematy, co staje się ciekawym urozmaiceniem nauki języka. W każdym artykule trudniejsze słówka i wyrażenia są podkreślone i wytłumaczone w osobnej kolumnie. Jeśli więc ktoś zastanawia się, jak najskuteczniej połączyć naukę języka z rozwijaniem wiedzy o świecie, English Matters jest idealną odpowiedzią.

Za najnowszy numer English Matters dziękuję serdecznie wydawnictwu Colorful Media.






piątek, lipca 1

"Wybacz mi, Leonardzie" - Matthew Quick


Okładka książki Wybacz mi, Leonardzie 

Tytuł: Wybacz mi, Leonardzie
Tytuł oryginału: Forgive Me, Leonard Peacock
Autor: Matthew Quick
Wydawnictwo: Moondrive/Otwarte
Data wydania: październik 2014
Liczba stron: 408

"Tymczasem dorośli w garniturach nieruchomo siedzą albo stoją, czasami z ponurymi minami czytają gazety, ze złością stukają w ekrany smartfonów, popijają wrzącą kawę z jednorazowych kubków i rzadko kiedy w ogóle mrugają oczami"


Leonard Peacock w swoje osiemnaste urodziny goli głowę na łyso, zabiera do szkoły pistolet po dziadku oraz szykuje prezenty dla przyjaciół. Ma zamiar skończyć z otaczającym go światem, dorosłymi, którzy go nie rozumieją, przeszłością, która ciągle daje o sobie znać, a później popełnić samobójstwo.
Matthew Quick jest znanym autorem książek młodzieżowych. Czytałam już „Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd” oraz „Prawie jak gwiazda rocka” i obie te książki zachwyciły mnie swoją prostotą, ale równocześnie przemyśleniami, do których zmuszały czytelnika. Nic więc dziwnego, że sięgnęłam również po „Wybacz mi, Leonardzie” będąc ciekawa, co też Quick nowego wymyślił. Efekt końcowy – książka przerosła moje oczekiwania.
Co najbardziej podoba mi się w twórczości Quicka? Autor nie owija w bawełnę, a trudne tematy porusza w prosty sposób. Jego styl pisania jest bardzo lekki, a jego książki czyta się bardzo szybko, mimo problemów jakie poruszają. Nie pisze on w sposób filozoficzny, siląc się na artystyczne określenia i wymyśle metafory, pisze on dla młodzieży i o młodzieży, ale mimo to, jego książki trafiają do czytelników w każdym wieku. Zarówno dorosły jak i nastolatek dostrzeże w tej powieści coś innego. Ale jedno jest pewne – obok tej książki nie można przejść obojętnie.
Po raz kolejny miałam okazję się przekonać, że Quick jest mistrzem w kreacji postaci. Każdy z jego bohaterów ma w sobie coś wyjątkowego. Leonard jest inny, wyróżnia się wśród swoich rówieśników. Jest to chłopak, który nie rozumie otaczającego go świata, dziwi go, dlaczego nikt nie wyraża własnego zdania, jest wstrząśnięty rzeczywistością dorosłych, gdzie tak często liczą się tylko praca i pieniądze. Tym wszystkim niezwykle mi zaimponował. Swoim podejściem, światopoglądem oraz wielką inteligencją. Jego przemyślenia okazały się szokująco prawdziwe, a ja jako czytelnik sama zaczęłam zastanawiać się nad problemami, które poruszył bohater. Leonard nie waha się stawiać trudnych pytań i wytyka wszystkie absurdy naszej rzeczywistości. Aż trudno uwierzyć, że osiemnastolatek jest skłonny do tak trafnych przemyśleń.

"Inność to cecha pozytywna. Ale inność jest również trudna"

Można by pomyśleć, że książka skupia się tylko wokół głównego bohatera, ale tak naprawdę to każda z postaci została bardzo dobrze zarysowana i odgrywa istotną rolę. Równie wielkie wrażenie zrobił na mnie Herr Silverman, nauczyciel Leonarda. Ten dorosły otwarcie wyraża swoje zdanie, zachęca uczniów do myślenia,  samodzielności i wyrażania własnych poglądów. Bohaterowie Quicka są bardzo realistyczni, to nie jedynie nazwiska na kartkach papieru, ale wydawałoby się, że postacie z krwi i kości.
Jak już wspomniałam jedną z największych zalet tej książki jest główny bohater, który jest również jej narratorem. Leonard daje upust swoim negatywnym emocjom, które przez lata kumulował, co sprawia, że historia opowiedziana z jego punktu widzenia jest również przepełniona bólem. Bólem na nieczułość i brak empatii, tak często spotykane we współczesnym świecie. Leo jest wyjątkowo bystrym i spostrzegawczym obserwatorem, co sprawiło, że narracja w książce również zmusza do refleksji, sprawia, że czas zwalnia, a my zastanawiamy się nad tragedią współczesnego świata.

"Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym"


„Wybacz mi, Leonardzie” nie jest książką, która ma za zadanie sprawić, aby czytelnik z zapartym tchem śledził rozwijającą się akcję. Wręcz przeciwnie. To powieść, która skłania nas do zastanowienia się nad własną przyszłością, nad otaczającym nas światem. To niezwykłe, że w tak prosty sposób Matthew Quick przekazał tyle ponadczasowych wartości, a także poruszył kontrowersyjne tematy: brak akceptacji, homoseksualizm, wszechstronna znieczulica. 
Cóż jeszcze mogę dodać? Zachęcam każdego, niezależnie od wieku, do sięgnięcia po tę książkę. Zagłębcie się w umysł Leonarda i otwórzcie oczy na jego odważne przemyślenia, a może po tej lekturze będziecie równie wstrząśnięci i pełni podziwu dla tego młodego filozofa.


Moja ocena: 9/10

Książka bierze udział w wyzwaniu "Kiedyś przeczytam".